Zima, Londyn, Wigilia.
"Pierwsze święta z dala od Paryża. To na prawdę bardzo boli."
Mama zaparkowała przed domkiem i razem opuściłyśmy czarny samochód. Gdy podeszłyśmy do drzwi zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę musiałyśmy poczekać, aż nam ktoś otworzy, ale po chwili pojawił się nawet wysoki chłopak o ładnej, miłej oraz przyjacielskiej twarzy...-On mi kogoś przypomina.-pomyślałam.
-Dzień dobry.-przywitał się z nami pewien chłopak. Bliżej się mu przyjrzałam. Ubrany był w czerwoną koszulę, w kratkę, do tego czarne rurki i nike. Jego twarz miała przyjemny uśmiech, a oczy wydawały się ciepłe i szczere.
-Państwo Anderson?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziała moja mama.
-Jestem Liam Payne z zespołu One Direction.-podał rękę mojej mamie. Zaraz, zaraz Payne? Czyżby to był brat Lutera? Są do siebie podobni i to samo nazwisko...Z moim rozmyśleń wyrwał mnie leciutki głos rodzicielki.
-Ja jestem Bella Anderson, a to moja córka Chloe.-powiedziała, ściskając przy tym rękę chłopaka. Następnie jego dłoń zbliżyła się do mnie więc zrobiłam to samo i grzecznie się uśmiechnęłam.
-Wejdźcie.-pokazał ręką na drzwi. Jako dżentelmen przepuścił nas pierwsze, zamknął drzwi, a potem pomógł z kurtkami. Całą trójką weszliśmy do salonu, w którym wszystko było już gotowe. Przy stole siedział zapewne cały zespół plus ich menedżer.
-O! Jesteście już.-bliżej nas podszedł mężczyzna, który miał około czterdziestki.
-Cześć Bella.-przytulił moją mamę, a ona odwzajemniła uścisk.
-A ty jesteś pewnie Chloe?-spytał i także mnie uścisnął.
-Tak.-delikatnie się zaczerwieniłam.
-Ja jestem Nick. A to jest zespół One Direction. Liam zapewne już poznałyście, natomiast przedstawię wam resztę. Od lewej strony Harry, Louis, Zayn i Niall.-każdy z chłopaków podszedł i kulturalnie się przedstawił. Zdziwiłam się gdyż wszyscy całowali rękę mojej rodzicielki. Widać, że wychowani są odpowiednio. Usiadłam między Nickiem, a Niallem. Niestety tylko tam było miejsce. Na początku trochę porozmawialiśmy. Muszę przyznać, że wszyscy są bardzo mili, ale jednak to nie jest to. Brakuje mi tych świąt w Paryżu. Gdzie przy stole siedziała babcia, dziadek i kochający się rodzice. Życie na prawdę komplikuje się nie wtedy gdy trzeba. W najmniej oczekiwanych momentach wszystko się zmienia. Czasem jest to bolesne, a niekiedy przyjemne. Dlaczego akurat ja przez to przechodzę...Ktoś delikatnie mnie szturchnął więc czym prędzej wstałam. Podzieliliśmy się opłatkiem i ponownie zajęliśmy miejsca. Każdy zabrał się za konsumowanie posiłku i właśnie wtedy nastała niezręczna cisza więc spróbowałam ją przerwać:
-Kto gotował?
-Ja.-wyszczerzył się loczek.
-Dobrze gotujesz. Bardzo mi smakuje.-reszta domowników mi przytaknęła, a zielonooki był z siebie bardzo dumny. Kiedy już każdy był najedzony blondyn poszedł na górę po gitarę. Gdy zszedł już na dół, usiadł na białej kanapie i zaczął grać natomiast reszta chłopców wydobyła z siebie pierwsze odgłosy. Z tego co dobrze zrozumiałam postanowili zaśpiewać "What makes you beautiful". Doszło do refrenu, a mnie coraz bardziej ponosiły nuty do tańca. Fajnie byłoby zatańczyć, ale po pierwsze tu jest za mało miejsca. A po drugie nie będę przy nich się wygłupiała, jeszcze wezmą mnie za jakąś psychopatkę. Skończyli śpiewać więc w głębi duszy ode tknęłam z lekką ulgą.
-Jak wam się podobało?-byli tacy podekscytowani.
-Macie cudowne głosy. Aż pozazdrościć.-uśmiechnęłam się, natomiast oni postanowili mnie przytulić.
-Ładnie pachniesz.-powiedział Louis, a wszyscy razem ze mną wybuchnęli śmiechem.
-Dzięki.-powiedziałam.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy lecz zrobiło z małej chwili zrobiła się godzina dwudziesta trzecia i musiałyśmy się zbierać. Na przedpokoju założyłam kurtkę, rękawiczki, szalik, czapkę oraz buty. Poczekałam na mamę i pożegnałam się ze wszystkimi.
-Musimy się jeszcze spotkać.-powiedział uradowany Mulat.
-Jestem za.-przytuliłam każdego po kolei, na koniec został mi jeszcze ich menedżer, a potem wraz z mamą opuściłyśmy ich mieszkanie. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę naszego domu.
-I jak ci się podobało?-spytała gdy już byłyśmy prawie na miejscu.
-Nie było najgorzej.-odpowiedziałam grzecznie i opuściłam pojazd. Od kluczowałam drzwi po czym weszłam do środka. Rozebrałam się, a następnie szybkim krokiem udałam się na górę do mojego pokoju. Do ręki wzięłam piżamę i wraz z ubraniami poszłam do łazienki. Odkręciłam kurki, a wtedy gorąca woda strumieniami spływała na moje zmęczone ciało. Wytarłam się starannie ręcznikiem po czym założyłam wcześniej wybrane rzeczy. Na koniec zmyłam jeszcze makijaż i wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i opatulona kołdrą po sam czubek głowy nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Zima, Londyn, Na drugi dzień.
Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Niechętnie sięgnęłam ręką po Iphon'a. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym pokazało się zdjęcie Luta.
-Halo?
-Śpisz jeszcze?-spytał zmartwionym tonem.
-Yhym.
-To przepraszam za pobudkę.
-Nic nie szkodzi.-rozpromieniłam się na samom myśl o nim.
-Na przeprosiny zabieram cię dzisiaj do wesołego miasteczka.-powiedział.
-Super!-krzyknęłam.
-To za godzinę będę po ciebie.-już nic nie powiedziałam tylko się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dwunastą trzydzieści.-To nie możliwe, że tak długo spałam.-powiedziałam sama do siebie po czym wytargałam się z łóżka. W mgnieniu oka znalazłam się w łazience. Szybki prysznic pobudził moje zaspane mięśnie. W samej bieliźnie wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą. Przez dłuższy czas szukałam jakiś rzeczy, a w końcu stanęło na ubrania w jasnych kolorach. Usiadłam przed toaletką. Włosy zostawiłam rozpuszczone tylko je rozczesałam. Oczy podkreśliłam eyelinerem, natomiast rzęsy pomalowałam tuszem. Na policzki nałożyłam trochę różu. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół, do kuchni. Mamy nie było w domu, co oznaczało, że jest w pracy. Przygotowałam sobie jajecznicę i do tego kubek z gorącą herbatą. Wraz z talerzem i szklankom usiadłam przy stole, po czym zabrałam się za konsumowanie posiłku. Kiedy skończyłam akurat ktoś zadzwonił do drzwi...
Ogólnie to przepraszam, że zwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ale miałam dużo nauki i wgl. Przepraszam także za ten rozdział gdyż dobrze wiem, że mi nie wyszedł no i jest nudny. Mam nadzieję, że są osoby, które chętnie czytają tego bloga :)
+Co powiecie o konkursie?
++Chcesz być informowany o nowych rozdziałach? Jeśli tak to zostaw komentarz w poście Informowani :)
Mama zaparkowała przed domkiem i razem opuściłyśmy czarny samochód. Gdy podeszłyśmy do drzwi zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę musiałyśmy poczekać, aż nam ktoś otworzy, ale po chwili pojawił się nawet wysoki chłopak o ładnej, miłej oraz przyjacielskiej twarzy...-On mi kogoś przypomina.-pomyślałam.
-Dzień dobry.-przywitał się z nami pewien chłopak. Bliżej się mu przyjrzałam. Ubrany był w czerwoną koszulę, w kratkę, do tego czarne rurki i nike. Jego twarz miała przyjemny uśmiech, a oczy wydawały się ciepłe i szczere.
-Państwo Anderson?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziała moja mama.
-Jestem Liam Payne z zespołu One Direction.-podał rękę mojej mamie. Zaraz, zaraz Payne? Czyżby to był brat Lutera? Są do siebie podobni i to samo nazwisko...Z moim rozmyśleń wyrwał mnie leciutki głos rodzicielki.
-Ja jestem Bella Anderson, a to moja córka Chloe.-powiedziała, ściskając przy tym rękę chłopaka. Następnie jego dłoń zbliżyła się do mnie więc zrobiłam to samo i grzecznie się uśmiechnęłam.
-Wejdźcie.-pokazał ręką na drzwi. Jako dżentelmen przepuścił nas pierwsze, zamknął drzwi, a potem pomógł z kurtkami. Całą trójką weszliśmy do salonu, w którym wszystko było już gotowe. Przy stole siedział zapewne cały zespół plus ich menedżer.
-O! Jesteście już.-bliżej nas podszedł mężczyzna, który miał około czterdziestki.
-Cześć Bella.-przytulił moją mamę, a ona odwzajemniła uścisk.
-A ty jesteś pewnie Chloe?-spytał i także mnie uścisnął.
-Tak.-delikatnie się zaczerwieniłam.
-Ja jestem Nick. A to jest zespół One Direction. Liam zapewne już poznałyście, natomiast przedstawię wam resztę. Od lewej strony Harry, Louis, Zayn i Niall.-każdy z chłopaków podszedł i kulturalnie się przedstawił. Zdziwiłam się gdyż wszyscy całowali rękę mojej rodzicielki. Widać, że wychowani są odpowiednio. Usiadłam między Nickiem, a Niallem. Niestety tylko tam było miejsce. Na początku trochę porozmawialiśmy. Muszę przyznać, że wszyscy są bardzo mili, ale jednak to nie jest to. Brakuje mi tych świąt w Paryżu. Gdzie przy stole siedziała babcia, dziadek i kochający się rodzice. Życie na prawdę komplikuje się nie wtedy gdy trzeba. W najmniej oczekiwanych momentach wszystko się zmienia. Czasem jest to bolesne, a niekiedy przyjemne. Dlaczego akurat ja przez to przechodzę...Ktoś delikatnie mnie szturchnął więc czym prędzej wstałam. Podzieliliśmy się opłatkiem i ponownie zajęliśmy miejsca. Każdy zabrał się za konsumowanie posiłku i właśnie wtedy nastała niezręczna cisza więc spróbowałam ją przerwać:
-Kto gotował?
-Ja.-wyszczerzył się loczek.
-Dobrze gotujesz. Bardzo mi smakuje.-reszta domowników mi przytaknęła, a zielonooki był z siebie bardzo dumny. Kiedy już każdy był najedzony blondyn poszedł na górę po gitarę. Gdy zszedł już na dół, usiadł na białej kanapie i zaczął grać natomiast reszta chłopców wydobyła z siebie pierwsze odgłosy. Z tego co dobrze zrozumiałam postanowili zaśpiewać "What makes you beautiful". Doszło do refrenu, a mnie coraz bardziej ponosiły nuty do tańca. Fajnie byłoby zatańczyć, ale po pierwsze tu jest za mało miejsca. A po drugie nie będę przy nich się wygłupiała, jeszcze wezmą mnie za jakąś psychopatkę. Skończyli śpiewać więc w głębi duszy ode tknęłam z lekką ulgą.
-Jak wam się podobało?-byli tacy podekscytowani.
-Macie cudowne głosy. Aż pozazdrościć.-uśmiechnęłam się, natomiast oni postanowili mnie przytulić.
-Ładnie pachniesz.-powiedział Louis, a wszyscy razem ze mną wybuchnęli śmiechem.
-Dzięki.-powiedziałam.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy lecz zrobiło z małej chwili zrobiła się godzina dwudziesta trzecia i musiałyśmy się zbierać. Na przedpokoju założyłam kurtkę, rękawiczki, szalik, czapkę oraz buty. Poczekałam na mamę i pożegnałam się ze wszystkimi.
-Musimy się jeszcze spotkać.-powiedział uradowany Mulat.
-Jestem za.-przytuliłam każdego po kolei, na koniec został mi jeszcze ich menedżer, a potem wraz z mamą opuściłyśmy ich mieszkanie. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w stronę naszego domu.
-I jak ci się podobało?-spytała gdy już byłyśmy prawie na miejscu.
-Nie było najgorzej.-odpowiedziałam grzecznie i opuściłam pojazd. Od kluczowałam drzwi po czym weszłam do środka. Rozebrałam się, a następnie szybkim krokiem udałam się na górę do mojego pokoju. Do ręki wzięłam piżamę i wraz z ubraniami poszłam do łazienki. Odkręciłam kurki, a wtedy gorąca woda strumieniami spływała na moje zmęczone ciało. Wytarłam się starannie ręcznikiem po czym założyłam wcześniej wybrane rzeczy. Na koniec zmyłam jeszcze makijaż i wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i opatulona kołdrą po sam czubek głowy nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Zima, Londyn, Na drugi dzień.
Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Niechętnie sięgnęłam ręką po Iphon'a. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym pokazało się zdjęcie Luta.
-Halo?
-Śpisz jeszcze?-spytał zmartwionym tonem.
-Yhym.
-To przepraszam za pobudkę.
-Nic nie szkodzi.-rozpromieniłam się na samom myśl o nim.
-Na przeprosiny zabieram cię dzisiaj do wesołego miasteczka.-powiedział.
-Super!-krzyknęłam.
-To za godzinę będę po ciebie.-już nic nie powiedziałam tylko się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dwunastą trzydzieści.-To nie możliwe, że tak długo spałam.-powiedziałam sama do siebie po czym wytargałam się z łóżka. W mgnieniu oka znalazłam się w łazience. Szybki prysznic pobudził moje zaspane mięśnie. W samej bieliźnie wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą. Przez dłuższy czas szukałam jakiś rzeczy, a w końcu stanęło na ubrania w jasnych kolorach. Usiadłam przed toaletką. Włosy zostawiłam rozpuszczone tylko je rozczesałam. Oczy podkreśliłam eyelinerem, natomiast rzęsy pomalowałam tuszem. Na policzki nałożyłam trochę różu. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół, do kuchni. Mamy nie było w domu, co oznaczało, że jest w pracy. Przygotowałam sobie jajecznicę i do tego kubek z gorącą herbatą. Wraz z talerzem i szklankom usiadłam przy stole, po czym zabrałam się za konsumowanie posiłku. Kiedy skończyłam akurat ktoś zadzwonił do drzwi...
Ogólnie to przepraszam, że zwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ale miałam dużo nauki i wgl. Przepraszam także za ten rozdział gdyż dobrze wiem, że mi nie wyszedł no i jest nudny. Mam nadzieję, że są osoby, które chętnie czytają tego bloga :)
+Co powiecie o konkursie?
++Chcesz być informowany o nowych rozdziałach? Jeśli tak to zostaw komentarz w poście Informowani :)