9/30/2012

3 Rozdział.

Chcesz być informowany o nowych rozdziałach ? Jeśli tak to zostaw komentarz w poście "Informowani ;)"

Muzyka w tle.

Zima, Londyn, Wtorek.
"Nie jest dobrze gdy człowiek jest sam w nowym miejscu i otoczeniu."

Obudził mnie donośny głos budzika, którego dźwięk w mgnieniu sekundy dotarł do moich wrażliwych uszu. Leniwie się przeciągnęłam i opuściłam duże, dwuosobowe łóżko. W pierwszej kolejności poszłam do łazienki, pod prysznic. Odkręciłam kurki, a letnia woda strumieniami spływała na mojego zmęczone ciało, dając mu od razu ukojenie. Wytarłam się starannie ręcznikiem, włosy owinęłam turbanem, na suche już ciało włożyłam białą bieliznę. Wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiejszy dzień. Po dłuższym namyśle wybrałam ciuchy w lekkich kolorach. Założyłam je na siebie, a następnie usiadłam przed toaletką. Rozczesałam mokre włosy, wysuszyłam je, a na koniec zostawiłam je rozpuszczone. Rzęsy pomalowałam tuszem, oczy podkreśliłam lekko eyelinerem, a na policzki nałożyłam trochę, delikatnego różu. Kiedy byłam już w już ogarnięta, pociągnęłam za torbę i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie dwie kanapki i w raz z talerzem zasiadłam do stołu. Zabrałam się za konsumowanie posiłku, popijając go gorącą, przesłodzoną herbatą.
-Cieszysz się z pierwszego dnia szkoły?-zapytała się mnie mama gdy siedziała już obok mnie.
-Nie.-odpowiedziałam szczerze i odeszłam od stołu. Pozmywałam naczynia, a następnie udałam się na przedpokój. Założyłam buty, czapkę, szalik, rękawiczki oraz kurtkę, wzięłam torbę i opuściłam nasz dom. Poszłam na przystanek autobusowy gdyż śnieg sypał jak szalony. Na autobus musiałam czekać aż piętnaście minut, ale wszystko było spowodowane korkami. Na szczęście do szkoły dotarłam w mniej niż dziesięć minut. Przekroczyłam bramę szkoły i na chwilę stanęłam. Rozejrzałam się dookoła siebie ponieważ poczułam wzroki obcych mi ludzi skierowane na mnie. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę budynku. Na korytarzu można było dostrzec dużo osób, które opowiadały o jakiś różnych bajeczkach. Tak na prawdę to nie wiem o czym gadali ponieważ nie miałam ochoty słuchać nikogo. Doszłam do mojej szafki, zostawiłam w niej niepotrzebne rzeczy, a potem włożyłam nos w kartę z planem zajęć. Jeśli dobrze wyczytałam to pierwszą lekcją, którą zaczynał się mój okropnie, męczący dzień była geografia z panią Williams w sali z numerem 212. Poszłam w tym kierunku i gdy tam doszłam, weszłam do środka. W sali panował totalny chaos. Myślę, że nawet nikt się nie zorientował, że weszła nowa osoba, wszyscy byli zajęci sobą. Ławki były jednoosobowe więc zajęłam miejsce na końcu, przy ścianie. Rozpakowałam się i zerknęłam na zegarek. Do rozpoczęcia zajęć zostało już tylko pięć minut. Już miałam skierować swój wzrok w kartkę gdy do sali wszedł on...Chłopak, na którego wczoraj wpadłam. Zdziwiłam się gdy go zobaczył, zresztą on chyba też. Powoli zaczął się zbliżać w moją stronę, a moje serce trochę przyspieszyło.
-To moje miejsce.-chłopka uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zareagowałam speszeniem się.
-Przepraszam nie wiedziałam.-chciałam się już pakować lecz chłopak dotknął mojej dłoni.
-Nie. Ja usiądę gdzie indziej.-powiedział i odszedł w stronę ławki, która znajdowała się przy oknie. Zaraz po dzwonku do klasy weszła nauczycielka.
-Dzień dobry.-odłożyła dziennik na biurko i znowu zwróciła się do na.-Od dzisiaj w klasie jest nowa uczennica.-spojrzała się na mnie, a ja poczułam iż moje policzki się czerwienią.-Chloe Anderson.-na moje szczęście nie musiałam nic mówić o sobie gdyż panna Williams chciała na spokojnie omówić temat. Po raz kolejny dzisiejszego dnia poczułam czyjeś wzroki na sobie. Już powinnam się zdążyć do tego przyzwyczaić lecz nadal mnie to irytowało. Poziom nauczania jest taki sam co w mojej poprzedniej szkole także wiedziałam i znałam omawiany materiał. Kobieta o około czterdziestki prowadziła tak nudnie ta lekcję, że aż prawie usypiałam lecz tym razem uratował mnie dzwonek oznaczający przerwę. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy.
-Czekaj!-ktoś krzyknął. Nie wiedziałam czy to do mnie, ale się odwróciłam.-Stanęłaś.-nieznajomy chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Jak widać.-odwzajemniłam uśmiech.
-Jestem Luter Payne.-chłopak o blond włosach i brązowych oczach, na którego wczoraj wpadłam dzisiaj mi się przedstawia.
-Chloe Anderson.-uścisnęłam z nim rękę i skierowałam się w stronę mojej szafki po urania na zajęcia taneczne.
-Co teraz masz?-spytał się mnie.
-Tańce, a ty?
-Także. Weź jakieś luźne, bo dzisiaj jest hip-hop, a jutro chya jazz.-doradził mi.-A i pewnie będziesz musiała pokazać na co cię stać.
występ Chloe.
-To dobrze, że dzisiaj akurat jest z tego trening, bo w tym właśnie gustuje.-uśmiechnęłam się co oczywiście Lut odwzajemnił. Jego nazwisko strasznie mi się z kimś kojarzyło lecz nie mogłam za nic sobie przypomnieć z kim. Gdy zadzwonił dzwonek poszliśmy w stronę szatni. Ja poszłam do damskiej, a on to raczej wiadome, że do męskiej. Nie rozmawiam z moimi rówieśniczkami. Ja nie miałam na to ochoty i za pewne one także nie. Przebrałam się w miarę szybko i opuściłam przebieralnie, kierując się w stronę sali tanecznej. Osób było mało, góra osiemnaście. Wszyscy siedzieli w kółku. Rozejrzałam się i gdy dojrzałam mojego nowego, poznanego kolegę usiadłam obok niego. Na sale wszedł instruktor tańca. Przedstawił się i wywołał mnie na środek, niestety...
-Dzień dobry.-powiedziałam niepewnie.
-W jakim stylu gustujesz.
-W różnych, ale najbardziej to hip-hop.-odpowiedziałam.
-To świetnie. Zatańczysz nam coś?-nauczyciel się mnie zapytał na co odpowiedziałam skinieniem głowy. Gdy do moich uszu doszła muzyka od razu zaczęłam tańczyć. Muzyka wraz z tańcem mnie poniosła tak, że nie czułam końca. Wtedy właśnie poczułam się dobrze...To jest właśnie mój świat. Bez rozstań, smutku i rozpaczy tylko samo szczęście. Skończyłam tańczyć, oddychałam ciut szybko, ale po chwili mój oddech się umiarkował. Od kilku dni pierwszy raz na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech szczęścia. Niektórzy zaczęli bić mi brawa i mnie to trochę speszyło, bo przecież wcale nie jestem jakoś specjalnie dobra, po prostu zwyczajna w tańcu.
-To było na prawdę dobre.-pan Michel mi pogratulował i kazał zająć miejsce.
-Byłaś niesamowita.-zwrócił się do mnie Luter.
-Dziękuję.-delikatnie się uśmiechnęłam i dalej skupiłam się na słowach nauczyciela.
-Wielkimi krokami zbliża się konkurs taneczny tego o to stylu. Na jutro przygotuję listę najlepszej dziesiątki, która będzie nas reprezentowała, a teraz zabieramy się za najnowszy układ, jaki wymyśliłem.-puścił do nas oczko i zabrał się za uczenie nas układu.
Zajęcia się skończyły więc poszłam pod prysznic. Szybko się opłukałam na orzeźwienie, założyłam ubrania, w których przyszłam do szkoły i opuściłam przebieralnie, kierując się w stronę stołówki. Zamówiłam sobie frytki, hamburgera oraz sok pomarańczowy. Wzięłam tace i zajęłam jedno z wolnych stolików. Po jakimś czasie obok mnie znalazł się blondynek.
-To jak ci się w szkole podoba?-spytał znienacka.
-Nie jest źle, ale wolałam swoją poprzednią szkołę.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś.-co to jakieś przesłuchanie?-pomyślałam.
-W Paryżu.
-I czemu się przeprowadziłaś?
-W celu zawodowych mojej mamy.-odpowiedziałam z grzeczności i dokończyłam moje jedzenie. Kolejne lekcje mijały w miarę szybko aż w końcu mogłam pójść do domu...


Luter Payne
wiek : 17 lat
data urodzenia : 24 września 1995 rok
miejsce urodzenia : Londyn, Wielka Brytania
wzrost : 188 cm
kolor oczu : piwne
kolor włosów : blond
Rodzina :
matka - Francessa - fryzjerka
ojciec - Matt - okulista
Hobby :
taniec
imprezy
Charakter :
Należy do osób śmiałych i realistycznych. Jest sarkastyczny, potrafi być chamski i arogancki. Zawsze wyraża swoje zdanie na dany temat lecz umie się przyznać do popełnionego błędu. Lubi zadawać dużo pytań, czasem są one nawet nie miejscu. Lubi dużo imprezować. Zatraca się w różnego rodzaju używkach. Z łatwością zawiera nowe kontakty. Jest zupełnie inny niż swój brat cioteczny - Liam Payne. Są swoimi odzwierciedlaniami, ale jednak przyjaźnią się od małego i zawsze umieli razem ułagodzić kłótnie, które pojawiały się między nimi.

To co sądzicie o nowym bohaterze i ogólnie o całym rozdziale ?
+Tak jak widzicie dodałam opcje muzyki, ktoś z was mi to zaproponował więc to dodałam do rozdziału ;)

9/26/2012

2 Rozdział.

Zima, Paryż
"Popatrz jak wszystko tak szybko się zmienia : coś jest, a potem tego nie ma."

Teraz wszystko się zmieni. Nowe życie, nowi znajomi i ta inna atmosfera. Czy to na prawdę koniec? Czy ja już nigdy nie odwiedzę grobu ojca? Przecież sama myśl na ten temat boli, w takim razie jak to będzie w rzeczywistości? Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić...Niestety wszystkie myśli musiałam odsunąć na bok aby móc w spokoju się spakować. Mijały godziny, a przed moimi oczami pojawiało się setki wspomnień. Tych złych jak również dobrych. Na mojej twarzy nie było widać uśmiechu lecz łatwo można było odczytać smutek przez gorzkie łzy, które spływały na czerwone policzki strumieniami. Kiedy zamknęłam walizkę na ostatni suwak ostatni raz pożegnałam się z pokojem, w którym przeżyłam tak wiele lat. Jeszcze raz rozejrzałam się w okół siebie, spuściłam głowę i niechętnie opuściłam moją sypialnię. Powoli zeszłam na dół, wyszłam na dwór i do taksówki, która już czekała schowałam bagaż. Zajęłam miejsce z tyłu i czekając na mamę po prostu rozpłakałam się jak głupie, młode dziecko...
Na lotnisku musieliśmy trochę poczekać aż wylecimy samolotem prosto do Londynu. Do miejsca gdzie zacznę życie od nowa, niestety.
-Pasażerów lecących do Londynu prosimy o przejście do sali odpraw, a następnie udanie się do samolotu.-usłyszałam wraz z mamą donośny głos jakiejś kobiety więc musiałyśmy już raz na zawsze pożegnać się z mieszkaniem w Paryżu...Kiedy siedziałyśmy już na naszych miejscach uważnie przyglądałam się widoku, który towarzyszył mi zza okna. Znajomy widok miasta rodzinnego znikł mi prędko z oczu. Nagie wierzchołki lip stojących przed dworem schyliły się za brzeg lasu obwieszonego płatami śniegu. Wieża Eiffla zaczęła wykręcać się, zmieniać, jakby wykrzywiać i dziwacznie garbić. Już po niezmiernie kilki minutach widziałam tylko same chmury i panoramę Francji, ale nie za długo, bo moje zmęczone, całe czerwone powieki po prostu same się zamknęły...
Obudziłam się akurat w czasie lądowania. Rozejrzałam się i moją uwagę zza okna przykuła gromada paparazzi oraz tłum rozwrzeszczanych nastolatek w różnych przedziałach wiekowych. Nie wiedziałam o co chodzi i tak na prawdę nie zbyt mnie to obchodziło. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w nowym domu, zamknąć się w pokoju i wykrzyczeć jaki świat jest okrutny. Gdyby tak dokładniej pomyśleć nie robiłam bym z tej przeprowadzki tak wielkiej afery gdyby nie to iż tam daleko zostawiłam osobę na której mi bardzo zależy. Mogę powiedzieć, że Emilie była moją przyjaciółką, niestety zrozumiałam to za późno. Docenia się rzeczy po ich stracie i tak samo jest ze mną. Jestem ciekawa czy jeszcze ją spotkam, czy będzie tą samą osobą, którą znam. Boli mnie to aż za bardzo, ale teraz się nie rozpłaczę, nie przy ludziach...Wysiadłyśmy z samolotu i udałyśmy się po walizki. Pies był teraz na smyczy, dobrze, że chociaż jego mam nadal. W roztargnieniu udałam się po mój bagaż. Szłam z głową w dole, nie patrzyłam na nikogo i dlatego właśnie nie wiem w jakim momencie dokładnie znalazłam się na twardej podłodze lotniskowej.
-Au!-jęknęłam. Spojrzałam w górę i dostrzegłam chłopaka o bardzo ładnych piwnych oczach i blond włosach.
-Nic ci nie jest?-zwrócił się do mnie nieznajomy po czym pomógł mi wstać.
-Trochę bolą mnie pośladki, ale tak to nic. Przepraszam za moją nie uwagę.-nie pewnie uśmiechnęłam się do chłopaka, który odwzajemnił uśmiech.
-To dobrze. Ja muszę już iść, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.-pomachał mi i odszedł. Nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ znikł mi z punktu widzenia, a przecież nie będę za nim biegła jak idiotka, nie znając nawet jego imienia. No nic.-pomyślałam i pociągnęłam za moją walizkę. Moja rodzicielka zrobiła to samo, więc następnie udałyśmy się w stronę postoju taksówek...
Po około półgodzinnej jazdy samochodem dotarłyśmy do naszego nowego domu, który należał do nowoczesnych budynków. Był zrobiony w jasnych kolorach i ładnie eksperymentował się z ogrodem.
-Jak ci się podoba?-z rozmyśleń oderwał mnie głos mamy. Nie chciałam udawać, więc powiedziałam prawdę.
-Jeśli mam być szczera to dom jest ładny lecz zawsze będę wolała Paryż, tamten dom, szkołę i za pewne znajomych.
-Nie narzekaj. Nie znasz jeszcze, ani nowej szkoły, ani uczniów i nauczycieli.-powiedziała po czym wzięła się za otwieranie drzwi. Na przedpokoju zdjęłam buty, kurtkę oraz inne zimowe rzeczy. Razem weszłyśmy w głąb mieszkania. Wszystko było już umeblowane i nie powiem fajnie to wyglądało. Gdy dowiedziałam się który to mój pokój była w szoku. Miałam własny balkon, a
pomieszczenie było ogromne i utrzymane w przyjemnych kolorach. Na przeciwko łóżka znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki. Na podłodze, na samym środku położony był biały dywan. Na szafce nocnej mała lampka, oraz niebieski budzik. Kilka kwiatków pobudzało zapach tego pokoju i komponowało się z wyglądem. Kiedy w końcu skończyłam przyglądać się nowemu otoczeniu, postanowiłam na spokojnie się rozpakować. Po godzinnej udręce z moimi rzeczami mogłam zejść na dół do kuchni, z której czuć było wyłaniające się różnego rodzaju zapachy. Zasiadłam przy stole i w ciszy czekałam na kolacje. Rodzicielka podała mi talerz pełen naleśników. W dzieciństwie zawsze robiła mi ten posiłek na pocieszenie lecz teraz nie umiem być szczęśliwa.
-Chloe ja wiem, że jesteś na mnie zła za tą przeprowadzkę, ale zobaczysz tu będzie nam o wiele lepiej, obiecuję.-uśmiechnęła się do mnie lecz ja to zignorowałam.
-Nie mamo!-krzyknęłam ponieważ mnie poniosło.-Ty nic nie wiesz! tu nigdy nie będzie lepiej. Może być dobrze, ale nie lepiej.
-Dlaczego? Jesteś w Londynie zaledwie trzy godziny i tak oceniasz to miejsce.
-Ponieważ czuje się z tym źle. Tam daleko został tata oraz Emilie, a także kawałek mojego serca. Ja wiem, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej i to właśnie tego najbardziej żałuję.-nie czekałam na jej odpowiedź tylko wstałam od stołu, a następnie poszłam do mojego pokoju...

Londyn, następnego dnia, poniedziałek

Obudziłam się o godzinie dziewiątej. Na moje szczęście dzisiaj jeszcze nie mam lekcji tylko samo spotkanie z dyrektorką. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurki, a letnia woda strumieniami spływała na moje wypoczęte już ciało. Starannie wytarłam się ręcznikiem, a następnie założyłam bieliznę. Wróciłam do pokoju, stanęłam przed szafą i po chwili namysłu wyłoniłam z niej ubrania, które od razu założyłam na siebie. Stanęłam przed lustrem i wzięłam się za malowanie rzęs, a potem podkreślenie oczu eyelinerem. Kiedy byłam gotowa zeszłam na dół do kuchni gdzie zrobiłam sobie płatki śniadaniowe. Pyszny smak konsystencji rozgrzał moje usta, a w moim brzuchu od razu zrobiło się lepiej.
-Gotowa?!-usłyszałam głos mamy, dobiegający z salonu.
-Tak.-odkrzyknęłam i odeszłam od stołu następnie kierując się na przedpokój gdzie włożyłam buty, szalik, czapkę oraz kurtkę. We dwie opuściłyśmy dom i zasiadłyśmy do jednej z londyńskich taksówek. Po około
korytarz szkolny.
piętnastominutowej jazdy samochodem dotarłyśmy na wyznaczone przez mamę miejsce. Przekroczyłyśmy bramę szkoły, a następnie już tylko drzwi wejściowe. Puste korytarze, a z różnych sal można było usłyszeć nauczycieli. Szafki w kolorach niebieskich, natomiast reszta biała.
-To miejsce mnie przeraża.-skomentowałam to otoczenie gdyż dla mnie była to prawda.
-To najlepsze liceum taneczne w Londynie, nie pożałujesz.
-Taneczne ?!-wykrzyczałam chyba aż za głośno ponieważ z jednej sali wyszła starsza pani na moje oko około czterdziestki. Podeszła do nas bliżej i się uśmiechnęła.
-Zapewne państwo Anderson?-zwróciła się do nas kobieta po czym wyciągnęła rękę najpierw do mojej rodzicielki, a następnie do mnie.
-Jestem Barbra.
-Ja nazywam się Bella, a to moja córka Chloe, miło nam.-weszłyśmy do gabinetu dyrektorki i zajęłyśmy miejsce w dwóch fotelach.
-Cieszę się, że panie się jednak pojawiły.
-To dla Chloe jest wielka szansa na wybicie i nie warto jej marnować.
-Rozumiem.-uśmiechnęła się dyrektorka i zaczęła grzebać w jednej ze swoich szafek.-W takim razie to jest twój plan, kluczyk z numerkiem do szafki, oraz lista książek do zakupienia.-podała mi potrzebne rzeczy i po raz kolejny się serdecznie uśmiechnęła.
-Dziękuję.-po kilku minutowej rozmowie pożegnałyśmy się z tą kobietą i opuściłyśmy moją nową szkołę. Jak to dziwnie brzmi. Nowa szkoła, nowe życie...


Hm myślę, że rozdział jest znośny, ale to wasze opinie liczą się najbardziej. Możecie zadawać pytania, na pewno na nie odpowiem i jeśli ktoś by chciał (w co wątpię xd) to jest mój tt : @aleksandra3_3
+Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach proszę o zostawienie komentarza w Informowani :)

9/16/2012

1 Rozdział.

Zima, Paryż
"Wszystko na świecie mija jak sen."


Ostatni raz przed feriami zadzwonił mój budzik usiłując obudzić mnie z pięknego snu. Niechętnie otwarłam moje zaspane powieki i opuściłam łóżko. Przeciągnęłam się kilka razy i udałam się do łazienki. Szybki, gorący prysznic pobudził moje mięśnie. Wytarłam się ręcznikiem i na suche już ciało założyłam wcześniej wybrane ubrania. Wróciłam do pokoju, usiadłam przed toaletką, następnie wzięłam się za suszenie moich długich, brązowych włosów. Na koniec podkreśliłam jeszcze oczy eyelinerem i pomalowałam rzęsy. Kiedy byłam już gotowa pociągnęłam za torbę i zeszłam na dół do kuchni. Zajęłam miejsce przy stole, a mama podała mi jajecznicę oraz jak zwykle przesłodzoną herbatę. Gdy skończyłam konsumowanie posiłku pozmywałam po sobie naczynia, a potem udałam się na przedpokój. Zakładając buty, kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki krzyknęłam do rodzicielki.
-Wychodzę !
-Dobrze.-usłyszałam i opuściłam mieszkanie. Idąc do mojej szkoły zawsze mijam wieże Eiffla. Mimo, że widzę ją codziennie to nie ma dnia żebym się jej uważnie nie przyglądała. W lato lubię tutaj potańczyć. Nikt wtedy nie zwraca na mnie uwagi, a ja i tak czuję się jak jakaś wielka gwiazda. Po około piętnastu minutach byłam pod moją szkołą. Przekroczyłam jej bramę i poszłam w stronę szafek. Otworzyłam swoją i wzięłam z niej książki na angielski, natomiast niepotrzebne rzeczy zostawiłam. Kiedy szłam długim korytarzem mijałam uśmiechnięte osoby. I pomyśleć, że też kiedyś taka byłam. Dopóki nie poznałam prawdy o moich przyjaciółkach. Myślałam iż mogę im ufać, a one tak na prawdę tylko to wykorzystywały na różne sposoby. Dla mnie to nie jest przyjaźń...Powoli przestaje wierzyć, że takie uczucie istnieje na tym szarym świecie...Owszem mam dużo koleżanek w klasie lecz żadnej nie umiem zaufać po tym nie miłym wydarzeniu. Jak na razie najlepsze kontakty mam z Emilie i może kiedyś powiem jej wszystko o sobie, na razie musi jej wystarczyć to co teraz wie. Em jest brunetką o piwnych oczach. Należy do osób energicznych, z poczuciem
Emilie
humoru. Nie ma dnia aby na jej twarzy nie gościł uśmiech ponieważ ból ukrywa w sobie i może właśnie za to ją lubię. Nie jest jak inne dziewczyny. Nie lubi wzbudzać w innych poczucia winy oraz współczucia. Tak, zdecydowanie to właśnie jej charakter cenie w sobie. Uważam, że z przypływem czasu staniemy się dla siebie bliższe...Przekraczając próg sali odsunęłam od siebie wszystkie dotychczasowe myśli i zajęłam moje miejsce. Ławki były jednoosobowe, a moja znajdowała się na końcu, przy oknie.
-Cześć.-uśmiechnęła się do mnie Emilie gdy mijałam jej miejsce.
-Cześć.-także odwzajemniłam uśmiech, a następnie kiedy już usiadłam wyciągnęłam książki i cierpliwie spoglądając na biały śnieg, czekałam na dzwonek, który oznaczał początek lekcji. Nagle do moich uszu doszedł głośny dźwięk, a po kilku minutach w klasie znalazła się pani Green. Jest to młoda kobieta, ma około trzydziestki. Zasiadła przy swoim biurku i wzięła się za sprawdzanie listy. Następnie zrobiła nam powtórzenie z całego pierwszego semestru. I tak o to minęła pierwsza z sześciu lekcji. Następne było wychowanie fizyczne, na którym nie ćwiczyłam z powodu wybitego palca u lewej ręki. Nienawidzę gry w koszykówkę, zwłaszcza gdy trzeba kryć bardzo wysokiego, o potężnej postawie chłopaka z naszej klasy. Oczywiście przepraszał mnie potem, ale dla mnie powinien uważać. Mijała kolejna przerwa, a ja jak zawsze włóczyłam się po szkolnym korytarzy w te i z powrotem. Obserwowałam wszystkich, którzy znajdowali się w moim pobliżu. Widziałam iż niektórzy się ze mnie śmieli, ale mnie to w ogóle nie poruszało. Skoro nie mają dla mnie szacunku to ja nie będę zwracała na nich uwagi, w końcu się odczepią. Po raz kolejny dzisiejszego dnia zadzwonił dzwonek więc ruszyłam w stronę sali. Zajęłam miejsce obok Em i grzecznie czekałam na przybycie nauczycielki od fizyki. Mijały kolejne godziny w szkole aż w końcu wybił czas lanczu. Od razu udałam się na stołówkę ponieważ byłam strasznie głodna. Zamówiłam sobie frytki oraz hamburgera, a następnie zajęłam miejsce przy stoliku. Po chwili obok mnie znalazła się Emi, która także miała to co ja. Zajęłam się konsumowaniem posiłku i gdy skończyłam akurat zadzwonił dzwonek. Udałam się na ostatnią lekcję przed dwutygodniową przerwą od szkoły. Niemiecki minął najszybciej i nim się zorientowałam był już koniec zajęć. Wzięłam niektóre rzeczy z szafki i razem z moją koleżanką ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Uśmiechnięte od ucha do ucha znalazłyśmy się na zimnym powietrzu. Śnieg sypał jak szalony, zostawiając na naszych policzkach lekkie rumieńce.
-Co będziesz robiła w ferie ?-zapytała się brunetka, która wracała razem ze mną.
-Jeszcze nie wiem. A ty?-uśmiechnęłam się do niej, co dziewczyna oczywiście odwzajemniła.
-Pewnie będę się tu nudziła.-odpowiedziała. Jak zawsze wracając ze szkoły wstąpiłyśmy po kawę do jednej z naszych ulubionych kawiarenek. Resztę drogi wracałyśmy w ciszy. Nigdy nie byłam jakoś rozgadana, ale teraz po prostu nie miałam żadnej ochoty na rozmowę. Cały czas zastanawiałam się jaką niespodziankę ma dla mnie mama. Wczoraj wieczorem powiedziała mi, że ma dla mnie niespodziankę lecz opowie mi o niej dopiero ostatniego dnia szkoły czyli dzisiaj.
Roki
-To może do zobaczenia.-przytuliłam Emilie, a ona odwzajemniła uścisk.
-Fajnie by było.-dała mi buziaka w policzek i ruszyła w swoją stronę. Chwilę przyglądałam się jej jak odchodzi, a gdy zniknęła mi z punktu widzenia weszłam do środka. Nie zdążyłam przekroczyć progu, a mój słodki piesek zaczął skakać na mnie ze szczęścia. Pogłaskałam go, a następnie powiesiłam torbę na wieszaku, wyciągnęłam smycz z szuflady i zapięłam psa. Udałam się z Rokim na krótki spacer. Jemu też jest zimno od zimowej pogody. Spacerowaliśmy parkiem wiodącym w stronę lasku. Omijaliśmy puste
ławki oraz różne górki, z których zjeżdżały jakieś dzieci. Roki szalał, zresztą jak zawsze był w swoim żywiole. Po piętnastominutowym spacerze wróciliśmy do mieszkania. Rozpięłam mu smycz, a potem sama się rozebrałam. Poszłam na górę do mojego pokoju gdzie wzięłam jakieś ubrania i z nimi udałam się do łazienki. Szybki, bardzo gorący prysznic od razu mnie orzeźwił oraz ocieplił moje zmarznięte ciało. Gdy wyszłam z pod prysznica starannie wytarłam się beżowym ręcznikiem, a następnie założyłam jakieś luźne ubrania do chodzenia po domu. Orzeźwiona wróciłam do pokoju. Usiadłam przed toaletką. Rozczesałam włosy, które potem związałam w niedbałego koka. Gdy już skończyłam odrobiłam wszystkie lekcje aby mieć je później z głowy. Następnie usiadłam na parapecie z moim białym laptopem na kolanach i go włączyłam. Weszłam na twittera oraz facebooka. Popatrzyłam trochę co się dzieje, a gdy usłyszałam wołanie mamy z dołu od razu wyłączyłam komputer. Zeskoczyłam z parapetu, urządzenie odłożyłam na biurko i zeszłam na dół.
-Siadaj.-uśmiechnęła się do mnie rodzicielka. Zrobiłam tak jak mi kazała. Zajęłam jedno miejsce przy stole i wzięłam się za konsumowanie spaghetti, które mama mi podała. Było trochę za ostre lecz przyzwyczaiłam się już do kuchni mojej rodzicielki.
-To o czym chciałaś mi powiedzieć ?-zapytałam gdy już skończyłam mój posiłek.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć, bo możesz tego dobrze nie przyjąć.-zamyśliła się.
-Co ? Poznałaś kogoś ?-już tylko to przychodziło mi na myśl. Ale to byłoby nie możliwe. Ojciec zmarł w wypadku samochodowym już prawie pół roku temu. Od tamtej pory moja mama nigdy nie szukała nikogo. Wolała wtrącać się w moje życie lub wracać później z pracy aby nie myśleć o tacie. A teraz ona miałaby sobie kogoś znaleźć. Chyba nigdy bym tego nie zaakceptowała...-z moich rozmyśleń wyrwał mnie poważny głos rodzicielki.
-Chloe ja nikogo nie znalazłam i jak na razie nie chcę nikogo. Do szczęście wystarczysz mi ty.-uśmiechnęła się do mnie.
-W takim razie co to za informacja?-już się we mnie wszystko gotowało ze wściekłości.
-Wyprowadzamy się.-wydobyła z siebie te słowa, które ani razu nie pojawiły się w moim umyśle.
-Gdzie?!-wykrzyczałam.
-Do Londynu...


Ja wiem, że rozdział nudny, ale jak na razie to jest dopiero początek ;)

9/15/2012

Bohaterowie.

Chloe Anderson :
Wiek : 17 lat
Data urodzenia : 9 czerwca 1995 rok
Miejsce urodzenia : Francja, Paryż / Londyn, Wielka Brytania
Wzrost : 173 cm
Kolor oczu : niebieskie
Kolor włosów : brązowe
Rodzina :
- matka Bella - stylistka
Hobby :
fotografia
taniec
jazda konna
gra na gitarze
Charakter : Chloe jest tajemniczą dziewczyną, ale nie zawsze taka była. Wydarzenia, które ją dotknęły zostały w jej pamięci już na zawsze i to przez nie się zmieniła. Przez fałszywych przyjaciół stała się mniej odważna i skryta w sobie. Uczucia, które doznaje przelewa do pamiętnika. Nie jest już w stanie nikomu zaufać, nawet rodzicielce, z którą zawsze miała dobre kontakty. Często gdy chce o czymś zapomnieć zabiera aparat i wybiera się na małe sesje przyrody. Zdarza się jej jeździć konno, ale tylko kiedy odwiedza babcie. Od roku tańczy i to przez taniec jej życie się zmieni. Chloe nawet nie wiem jak bardzo...

Chłopcy z One Direction (od lewej) :
1.Niall Horan - 19 lat
2.Zayn Malik - 19 lat
3.Liam Payne - 19 lat
4.Harry Styles - 18 lat
5.Louis Tomlinson - 21 lat