Muzyka w tle.
Zima, Londyn, Wtorek.
"Nie jest dobrze gdy człowiek jest sam w nowym miejscu i otoczeniu."
Obudził mnie donośny głos budzika, którego dźwięk w mgnieniu sekundy dotarł do moich wrażliwych uszu. Leniwie się przeciągnęłam i opuściłam duże, dwuosobowe łóżko. W pierwszej kolejności poszłam do łazienki, pod prysznic. Odkręciłam kurki, a letnia woda strumieniami spływała na mojego zmęczone ciało, dając mu od razu ukojenie. Wytarłam się starannie ręcznikiem, włosy owinęłam turbanem, na suche już ciało włożyłam białą bieliznę. Wróciłam do pokoju i stanęłam przed szafą w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiejszy dzień. Po dłuższym namyśle wybrałam ciuchy w lekkich kolorach. Założyłam je na siebie, a następnie usiadłam przed toaletką. Rozczesałam mokre włosy, wysuszyłam je, a na koniec zostawiłam je rozpuszczone. Rzęsy pomalowałam tuszem, oczy podkreśliłam lekko eyelinerem, a na policzki nałożyłam trochę, delikatnego różu. Kiedy byłam już w już ogarnięta, pociągnęłam za torbę i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie dwie kanapki i w raz z talerzem zasiadłam do stołu. Zabrałam się za konsumowanie posiłku, popijając go gorącą, przesłodzoną herbatą.
-Cieszysz się z pierwszego dnia szkoły?-zapytała się mnie mama gdy siedziała już obok mnie.
-Nie.-odpowiedziałam szczerze i odeszłam od stołu. Pozmywałam naczynia, a następnie udałam się na przedpokój. Założyłam buty, czapkę, szalik, rękawiczki oraz kurtkę, wzięłam torbę i opuściłam nasz dom. Poszłam na przystanek autobusowy gdyż śnieg sypał jak szalony. Na autobus musiałam czekać aż piętnaście minut, ale wszystko było spowodowane korkami. Na szczęście do szkoły dotarłam w mniej niż dziesięć minut. Przekroczyłam bramę szkoły i na chwilę stanęłam. Rozejrzałam się dookoła siebie ponieważ poczułam wzroki obcych mi ludzi skierowane na mnie. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę budynku. Na korytarzu można było dostrzec dużo osób, które opowiadały o jakiś różnych bajeczkach. Tak na prawdę to nie wiem o czym gadali ponieważ nie miałam ochoty słuchać nikogo. Doszłam do mojej szafki, zostawiłam w niej niepotrzebne rzeczy, a potem włożyłam nos w kartę z planem zajęć. Jeśli dobrze wyczytałam to pierwszą lekcją, którą zaczynał się mój okropnie, męczący dzień była geografia z panią Williams w sali z numerem 212. Poszłam w tym kierunku i gdy tam doszłam, weszłam do środka. W sali panował totalny chaos. Myślę, że nawet nikt się nie zorientował, że weszła nowa osoba, wszyscy byli zajęci sobą. Ławki były jednoosobowe więc zajęłam miejsce na końcu, przy ścianie. Rozpakowałam się i zerknęłam na zegarek. Do rozpoczęcia zajęć zostało już tylko pięć minut. Już miałam skierować swój wzrok w kartkę gdy do sali wszedł on...Chłopak, na którego wczoraj wpadłam. Zdziwiłam się gdy go zobaczył, zresztą on chyba też. Powoli zaczął się zbliżać w moją stronę, a moje serce trochę przyspieszyło.
-To moje miejsce.-chłopka uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zareagowałam speszeniem się.
-Przepraszam nie wiedziałam.-chciałam się już pakować lecz chłopak dotknął mojej dłoni.
-Nie. Ja usiądę gdzie indziej.-powiedział i odszedł w stronę ławki, która znajdowała się przy oknie. Zaraz po dzwonku do klasy weszła nauczycielka.
-Dzień dobry.-odłożyła dziennik na biurko i znowu zwróciła się do na.-Od dzisiaj w klasie jest nowa uczennica.-spojrzała się na mnie, a ja poczułam iż moje policzki się czerwienią.-Chloe Anderson.-na moje szczęście nie musiałam nic mówić o sobie gdyż panna Williams chciała na spokojnie omówić temat. Po raz kolejny dzisiejszego dnia poczułam czyjeś wzroki na sobie. Już powinnam się zdążyć do tego przyzwyczaić lecz nadal mnie to irytowało. Poziom nauczania jest taki sam co w mojej poprzedniej szkole także wiedziałam i znałam omawiany materiał. Kobieta o około czterdziestki prowadziła tak nudnie ta lekcję, że aż prawie usypiałam lecz tym razem uratował mnie dzwonek oznaczający przerwę. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy.
-Czekaj!-ktoś krzyknął. Nie wiedziałam czy to do mnie, ale się odwróciłam.-Stanęłaś.-nieznajomy chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Jak widać.-odwzajemniłam uśmiech.
-Jestem Luter Payne.-chłopak o blond włosach i brązowych oczach, na którego wczoraj wpadłam dzisiaj mi się przedstawia.
-Chloe Anderson.-uścisnęłam z nim rękę i skierowałam się w stronę mojej szafki po urania na zajęcia taneczne.
-Co teraz masz?-spytał się mnie.
-Tańce, a ty?
-Także. Weź jakieś luźne, bo dzisiaj jest hip-hop, a jutro chya jazz.-doradził mi.-A i pewnie będziesz musiała pokazać na co cię stać.
-To dobrze, że dzisiaj akurat jest z tego trening, bo w tym właśnie gustuje.-uśmiechnęłam się co oczywiście Lut odwzajemnił. Jego nazwisko strasznie mi się z kimś kojarzyło lecz nie mogłam za nic sobie przypomnieć z kim. Gdy zadzwonił dzwonek poszliśmy w stronę szatni. Ja poszłam do damskiej, a on to raczej wiadome, że do męskiej. Nie rozmawiam z moimi rówieśniczkami. Ja nie miałam na to ochoty i za pewne one także nie. Przebrałam się w miarę szybko i opuściłam przebieralnie, kierując się w stronę sali tanecznej. Osób było mało, góra osiemnaście. Wszyscy siedzieli w kółku. Rozejrzałam się i gdy dojrzałam mojego nowego, poznanego kolegę usiadłam obok niego. Na sale wszedł instruktor tańca. Przedstawił się i wywołał mnie na środek, niestety...
-Dzień dobry.-powiedziałam niepewnie.
-W jakim stylu gustujesz.
-W różnych, ale najbardziej to hip-hop.-odpowiedziałam.
-To świetnie. Zatańczysz nam coś?-nauczyciel się mnie zapytał na co odpowiedziałam skinieniem głowy. Gdy do moich uszu doszła muzyka od razu zaczęłam tańczyć. Muzyka wraz z tańcem mnie poniosła tak, że nie czułam końca. Wtedy właśnie poczułam się dobrze...To jest właśnie mój świat. Bez rozstań, smutku i rozpaczy tylko samo szczęście. Skończyłam tańczyć, oddychałam ciut szybko, ale po chwili mój oddech się umiarkował. Od kilku dni pierwszy raz na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech szczęścia. Niektórzy zaczęli bić mi brawa i mnie to trochę speszyło, bo przecież wcale nie jestem jakoś specjalnie dobra, po prostu zwyczajna w tańcu.
-To było na prawdę dobre.-pan Michel mi pogratulował i kazał zająć miejsce.
-Byłaś niesamowita.-zwrócił się do mnie Luter.
-Dziękuję.-delikatnie się uśmiechnęłam i dalej skupiłam się na słowach nauczyciela.
-Wielkimi krokami zbliża się konkurs taneczny tego o to stylu. Na jutro przygotuję listę najlepszej dziesiątki, która będzie nas reprezentowała, a teraz zabieramy się za najnowszy układ, jaki wymyśliłem.-puścił do nas oczko i zabrał się za uczenie nas układu.
Zajęcia się skończyły więc poszłam pod prysznic. Szybko się opłukałam na orzeźwienie, założyłam ubrania, w których przyszłam do szkoły i opuściłam przebieralnie, kierując się w stronę stołówki. Zamówiłam sobie frytki, hamburgera oraz sok pomarańczowy. Wzięłam tace i zajęłam jedno z wolnych stolików. Po jakimś czasie obok mnie znalazł się blondynek.
-To jak ci się w szkole podoba?-spytał znienacka.
-Nie jest źle, ale wolałam swoją poprzednią szkołę.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś.-co to jakieś przesłuchanie?-pomyślałam.
-W Paryżu.
-I czemu się przeprowadziłaś?
-W celu zawodowych mojej mamy.-odpowiedziałam z grzeczności i dokończyłam moje jedzenie. Kolejne lekcje mijały w miarę szybko aż w końcu mogłam pójść do domu...
Luter Payne
wiek : 17 lat
data urodzenia : 24 września 1995 rok
miejsce urodzenia : Londyn, Wielka Brytania
wzrost : 188 cm
kolor oczu : piwne
kolor włosów : blond
Rodzina :
matka - Francessa - fryzjerka
ojciec - Matt - okulista
Hobby :
taniec
imprezy
Charakter :
Należy do osób śmiałych i realistycznych. Jest sarkastyczny, potrafi być chamski i arogancki. Zawsze wyraża swoje zdanie na dany temat lecz umie się przyznać do popełnionego błędu. Lubi zadawać dużo pytań, czasem są one nawet nie miejscu. Lubi dużo imprezować. Zatraca się w różnego rodzaju używkach. Z łatwością zawiera nowe kontakty. Jest zupełnie inny niż swój brat cioteczny - Liam Payne. Są swoimi odzwierciedlaniami, ale jednak przyjaźnią się od małego i zawsze umieli razem ułagodzić kłótnie, które pojawiały się między nimi.
-Cieszysz się z pierwszego dnia szkoły?-zapytała się mnie mama gdy siedziała już obok mnie.
-Nie.-odpowiedziałam szczerze i odeszłam od stołu. Pozmywałam naczynia, a następnie udałam się na przedpokój. Założyłam buty, czapkę, szalik, rękawiczki oraz kurtkę, wzięłam torbę i opuściłam nasz dom. Poszłam na przystanek autobusowy gdyż śnieg sypał jak szalony. Na autobus musiałam czekać aż piętnaście minut, ale wszystko było spowodowane korkami. Na szczęście do szkoły dotarłam w mniej niż dziesięć minut. Przekroczyłam bramę szkoły i na chwilę stanęłam. Rozejrzałam się dookoła siebie ponieważ poczułam wzroki obcych mi ludzi skierowane na mnie. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę budynku. Na korytarzu można było dostrzec dużo osób, które opowiadały o jakiś różnych bajeczkach. Tak na prawdę to nie wiem o czym gadali ponieważ nie miałam ochoty słuchać nikogo. Doszłam do mojej szafki, zostawiłam w niej niepotrzebne rzeczy, a potem włożyłam nos w kartę z planem zajęć. Jeśli dobrze wyczytałam to pierwszą lekcją, którą zaczynał się mój okropnie, męczący dzień była geografia z panią Williams w sali z numerem 212. Poszłam w tym kierunku i gdy tam doszłam, weszłam do środka. W sali panował totalny chaos. Myślę, że nawet nikt się nie zorientował, że weszła nowa osoba, wszyscy byli zajęci sobą. Ławki były jednoosobowe więc zajęłam miejsce na końcu, przy ścianie. Rozpakowałam się i zerknęłam na zegarek. Do rozpoczęcia zajęć zostało już tylko pięć minut. Już miałam skierować swój wzrok w kartkę gdy do sali wszedł on...Chłopak, na którego wczoraj wpadłam. Zdziwiłam się gdy go zobaczył, zresztą on chyba też. Powoli zaczął się zbliżać w moją stronę, a moje serce trochę przyspieszyło.
-To moje miejsce.-chłopka uśmiechnął się łobuzersko, na co ja zareagowałam speszeniem się.
-Przepraszam nie wiedziałam.-chciałam się już pakować lecz chłopak dotknął mojej dłoni.
-Nie. Ja usiądę gdzie indziej.-powiedział i odszedł w stronę ławki, która znajdowała się przy oknie. Zaraz po dzwonku do klasy weszła nauczycielka.
-Czekaj!-ktoś krzyknął. Nie wiedziałam czy to do mnie, ale się odwróciłam.-Stanęłaś.-nieznajomy chłopak uśmiechnął się do mnie.
-Jak widać.-odwzajemniłam uśmiech.
-Jestem Luter Payne.-chłopak o blond włosach i brązowych oczach, na którego wczoraj wpadłam dzisiaj mi się przedstawia.
-Chloe Anderson.-uścisnęłam z nim rękę i skierowałam się w stronę mojej szafki po urania na zajęcia taneczne.
-Co teraz masz?-spytał się mnie.
-Tańce, a ty?
-Także. Weź jakieś luźne, bo dzisiaj jest hip-hop, a jutro chya jazz.-doradził mi.-A i pewnie będziesz musiała pokazać na co cię stać.
występ Chloe. |
-Dzień dobry.-powiedziałam niepewnie.
-W jakim stylu gustujesz.
-W różnych, ale najbardziej to hip-hop.-odpowiedziałam.
-To świetnie. Zatańczysz nam coś?-nauczyciel się mnie zapytał na co odpowiedziałam skinieniem głowy. Gdy do moich uszu doszła muzyka od razu zaczęłam tańczyć. Muzyka wraz z tańcem mnie poniosła tak, że nie czułam końca. Wtedy właśnie poczułam się dobrze...To jest właśnie mój świat. Bez rozstań, smutku i rozpaczy tylko samo szczęście. Skończyłam tańczyć, oddychałam ciut szybko, ale po chwili mój oddech się umiarkował. Od kilku dni pierwszy raz na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech szczęścia. Niektórzy zaczęli bić mi brawa i mnie to trochę speszyło, bo przecież wcale nie jestem jakoś specjalnie dobra, po prostu zwyczajna w tańcu.
-To było na prawdę dobre.-pan Michel mi pogratulował i kazał zająć miejsce.
-Byłaś niesamowita.-zwrócił się do mnie Luter.
-Dziękuję.-delikatnie się uśmiechnęłam i dalej skupiłam się na słowach nauczyciela.
-Wielkimi krokami zbliża się konkurs taneczny tego o to stylu. Na jutro przygotuję listę najlepszej dziesiątki, która będzie nas reprezentowała, a teraz zabieramy się za najnowszy układ, jaki wymyśliłem.-puścił do nas oczko i zabrał się za uczenie nas układu.
Zajęcia się skończyły więc poszłam pod prysznic. Szybko się opłukałam na orzeźwienie, założyłam ubrania, w których przyszłam do szkoły i opuściłam przebieralnie, kierując się w stronę stołówki. Zamówiłam sobie frytki, hamburgera oraz sok pomarańczowy. Wzięłam tace i zajęłam jedno z wolnych stolików. Po jakimś czasie obok mnie znalazł się blondynek.
-To jak ci się w szkole podoba?-spytał znienacka.
-Nie jest źle, ale wolałam swoją poprzednią szkołę.
-A gdzie wcześniej mieszkałaś.-co to jakieś przesłuchanie?-pomyślałam.
-W Paryżu.
-I czemu się przeprowadziłaś?
-W celu zawodowych mojej mamy.-odpowiedziałam z grzeczności i dokończyłam moje jedzenie. Kolejne lekcje mijały w miarę szybko aż w końcu mogłam pójść do domu...
Luter Payne
wiek : 17 lat
data urodzenia : 24 września 1995 rok
miejsce urodzenia : Londyn, Wielka Brytania
wzrost : 188 cm
kolor oczu : piwne
kolor włosów : blond
Rodzina :
matka - Francessa - fryzjerka
ojciec - Matt - okulista
Hobby :
taniec
imprezy
Charakter :
Należy do osób śmiałych i realistycznych. Jest sarkastyczny, potrafi być chamski i arogancki. Zawsze wyraża swoje zdanie na dany temat lecz umie się przyznać do popełnionego błędu. Lubi zadawać dużo pytań, czasem są one nawet nie miejscu. Lubi dużo imprezować. Zatraca się w różnego rodzaju używkach. Z łatwością zawiera nowe kontakty. Jest zupełnie inny niż swój brat cioteczny - Liam Payne. Są swoimi odzwierciedlaniami, ale jednak przyjaźnią się od małego i zawsze umieli razem ułagodzić kłótnie, które pojawiały się między nimi.
To co sądzicie o nowym bohaterze i ogólnie o całym rozdziale ?
+Tak jak widzicie dodałam opcje muzyki, ktoś z was mi to zaproponował więc to dodałam do rozdziału ;)
+Tak jak widzicie dodałam opcje muzyki, ktoś z was mi to zaproponował więc to dodałam do rozdziału ;)